Zawsze siedziała we mnie dusza romantyczna, utkana z szeptu i zachodów słońca, marząca o koronkach, sukniach, oczach dam ocienionych rondem kapelusza... No i zafundowałam sobie podobną stylizację w naszych realiach. Nie jest to co prawda żadna krynolina (Bogu dzięki!), a kapelusz nie ma ozdób w postaci małego zoo/ogrodu jak to lubiły nosić dawne elegantki, ale myślę, że się sprawdza. Co prawda ciuszków retro nie mam aż tyle, żeby się w nie ubierać na co dzień (i na dłuższą metę musiałoby to być nieco uciążliwe), ale na jakieś bardziej eleganckie okazje się sprawdza. Zresztą- chyba nie odważyłabym się ubrać tak do szkoły. Gdzie tam ja, w tych tiulach i koronkach, pośród dżinsów, conversów (a teraz vansów), bluz i koszul? No i znowu obok kwestii estetycznej pojawia się wygoda: po prostu każdemu łatwiej ubrać np. szorty, koszulę oversize i ramoneskę niż koronkową sukienkę, romantyczny kapelusz i pantofelki- a wygląda się także modnie. I w wielu przypadkach chyba także lepiej, bo mało kto nie czułby się jak przebrany w takim wydaniu. Reasumując: noś, co lubisz, ale nie na siłę. Czasem lepiej odpuścić i nie przedkładać outfitu nad wygodę i swobodę. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz