środa, 25 kwietnia 2012

Lace, jeans and other.


Wearing Stradivarius jeans shirt, orsay dress, H&M hat

Przygotowałam ten post już jakiś czas temu i tak sobie czekał w "wersjach roboczych". Dzisiaj pomyślałam, że warto by było coś dodać. Spojrzałam w lustro... Hm, hm, bywało lepiej. Spojrzałam przez okno... Bywało ZNACZNIE lepiej. Nie chciałam znowu wstawiać jakichś "zapchajdziur" w postaci inspiracji i tym podobnych. Już miałam zrezygnować i usiąść z kolejną paczką zbożowych ciastek oglądając House'a, gdy przypomniałam sobie- mam te zdjęcia!  
  
Zawsze siedziała we mnie dusza romantyczna, utkana z szeptu i zachodów słońca, marząca o koronkach, sukniach, oczach dam ocienionych rondem kapelusza... No i zafundowałam sobie podobną stylizację w naszych realiach. Nie jest to co prawda żadna krynolina (Bogu dzięki!), a kapelusz nie ma ozdób w postaci małego zoo/ogrodu jak to lubiły nosić dawne elegantki, ale myślę, że się sprawdza. Co prawda ciuszków retro nie mam aż tyle, żeby się w nie ubierać na co dzień (i na dłuższą metę musiałoby to być nieco uciążliwe), ale na jakieś bardziej eleganckie okazje się sprawdza. Zresztą- chyba nie odważyłabym się ubrać tak do szkoły. Gdzie tam ja, w tych tiulach i koronkach, pośród dżinsów, conversów (a teraz vansów), bluz i koszul? No i znowu obok kwestii estetycznej pojawia się wygoda: po prostu każdemu łatwiej ubrać np. szorty, koszulę oversize i ramoneskę niż koronkową sukienkę, romantyczny kapelusz i pantofelki- a wygląda się także modnie. I w wielu przypadkach chyba także lepiej, bo mało kto nie czułby się jak przebrany w takim wydaniu. Reasumując: noś, co lubisz, ale nie na siłę. Czasem lepiej odpuścić i nie przedkładać outfitu nad wygodę i swobodę.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz