czwartek, 15 listopada 2012

Still alive? Not at all.


 
Ten post jest chyba tylko po to, żeby dać znać, że- hej ho! Żyję! Chociaż "życie" to w tej chwili pojęcie względne, gdyż ostatnimi czasy czuję się, jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie siły. Zakładam grube swetry, w których zmieściłabym się cała ja z kotem na dodatek i częścią dobytku. Staram się czytać, ale "Dziady IV" to nie jest książka, która wchodziłaby mi w tej listopadowej szarudze (ale za to jak inteligentnie muszę wyglądać z tym szaro-burym tomiszczem, hoho!). Staram się sprawnie balansować między szkołą, milionem konkursów, obowiązkami, znajomymi- co by się zaniedbani nie czuli-i nieprzemęczaniem się, co wychodzi mi średnio sprawnie. Serio, nauka całego roku z biologii jakoś nie chce iść w parze z odpoczynkiem, a oglądanie głupich-ale-tak- odstresowujących -seriali wcale nie pomaga mi w pisaniu pracy na historię. Stojąc w obliczu takich konfliktów wewnętrznych, biorę kurtkę i wychodzę. Odzaniedbywać znajomych.


Na blogu chwilowo ucichło, ale niechże minie ten przeklęty listopad, a mam nadzieję, że znowu się "odrodzę". Zresztą- myślę o dużej przemianie bloga. Nazwa, szata graficzna, forma bloga- to najprawdopodobniej ulegnie zmianie. Kiedy- tego nie wiem. Może jak ruszę tyłek. Stanie się to zaraz po tym, jak już obejrzę "Plotkarę".