W drodze do Bułgarii zahaczyliśmy o Budapeszt. Początkowo byłam niezbyt chętna: zmęczona podróżą, marząca tylko o prysznicu i umyciu zębów.. I co, miałam kilka godzin łazić po mieście, o którym nic nie wiem? I może jeszcze ogarniać węgierski, w którym nic a nic nie rozumiałam? Modliłam się, żeby szybko minęło te kilka godzin przeznaczone na zwiedzanie.. A potem zobaczyłam mosty, parlament, panoramę miasta... I do pojazdu wracałam jak na ścięcie!
|
Szpan pumą zawsze spoko |
|
W Budapeszcie lawenda kwitła w najlepsze.. |
|
Parlament- robi wrażenie, prawda? |
|
Tak, tak- lubię przygryzać wargi. |
|
Wejście do Swarovski'ego. |
Uff! To tyle na dzisiaj! W następnych dniach przygotuję jeszcze ze dwa posty ze zdjęciami z Bułgarii (a są znacznie fajniejsze niż te powyżej), potem jadę do Warszawy, może wpadną zdjęcia z Mariuszem... W każdym bądź razie: wakacje się zbliżają, a wraz z nimi więcej czasu i kreatywności...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz